Komentarze: 3
Miałam raczej średni humor, ale ktoś mi go poprawił, tak ktoś (makja nie myśl przez chwilę;) ...moja kochana figusia.
Chyba w końcu zrozumiałam po co jeżdżę, załapałam to, czuje to. Oświeciło mnie dzisiaj, jak wsiadłam i czułam, że umiem się z nią zgrać. Wieczór, okolice 20, wiatr, ptaki, słońce, świetna pogoda. Jadę drogą przez pola, obok zboże, wysokie, prawie że zakrywa figę, z góry wygląda świetnie, wiatr układa z niego wzory, ja przejeżdżam przez nie butem, miłe uczucie. Potem galop, wiatr świszczy w uszach, dosłownie świszczy, miesza się ze świergotem ptaków, wiatr wieje, galop, banan na twarzy, świetny koń. Załapałam, że uwielbiam ten galop, poczucie że umiem utrzymać się w siodle, te momenty kiedy moje słonko wystraszy się kupki siana i odskoczy w bok w galopie, kiedy ja się tego najmniej spodziewam. To trzymanie czapki żeby mi wiatr jej nie zwiał. Zrozumiałam o co w tym wszystkich chodzi, o to poczucie...jakby wolność, ty, koń, pole, wiatr, słońce, ptaki, zwierzęta, to panowanie i siedzenie w siodle...mmmm....tyle jeździłam, teraz czyje że mi to sprawia przyjemność...wielką, to uczucie....
A potem mnie poniosła....
Makja, dzięki, że znosisz moje gadanie bzdur, że to czytasz i w ogóle, że mnie słuchasz. Dzięki, dzięki, po tym co Ci dzisiaj napisałam, musze stwierdzić, że jesteś wytrzymała. Dzięki, dzięki ...
‘żałuje, że tak wyszło’...
Jeszcze komuś dziękuje, za coś, o czym się nie od niego dowiedziałam, ale to jest bardzo takie, taki najlepszy komplement dla mnie :P. dzięki, dzięki
Chyba tak:P chociaż....ojej:P