Dzisiaj oglądałam zdjęcia, takie tam...z wyjazdów moich rodziców, konie, przygotowania do rajdu, sam rajd, jazda taty, jedno zdjecie z moich urodzin, ktore mi sie bardzo podoba, jestem na nim ja i tort. Z jedna swieczka. mam moja ulubiona zielona bluzke i dzinsy. i czegoś zaczęło mi brakować, cos bym zmieniła, jakieś taki uczucie niedokończenia... taka wyraźna potrzeba cholernej zmiany, jakiś brak...czegoś brak... tym razem nie wiem dlaczego. Tak. Po prostu, oglądałam te zdjęcia...szczęśliwe życie...wspomnienia, myśli, gonitwa myśli. wbrew pozorom np. z rajdem nie kojarza mi sie konie, czy piękne widoczki Warty...a ludzie...ale nie ci z rajdu, zupelnie inni... nie żałuje... byłabym glupia, może teraz jestem...nie wiem. takie niezidentyfikowane uczucie, potrzeba czegoś...zrobienia czegoś...takiego cholernego spełnienia się.
3/4 zdjęć to konie, albo coś związane z nimi...to chyba dobrze...przynajmniej mam coś, nie tylko ja, wokół tego sie kręci moje zycie, i mojej rodziny...to dobrze..
zapach balsamu mojej mamy...przypominajacy...:P
brak możliwości podziania palców...?:P