Archiwum 27 marca 2006


mar 27 2006 niby tak łatwo...
Komentarze: 1

Na wieży Babel

Wisława Szymborska

 - Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa, 

i brak mi tylko dzwoneczka u szyi, 

który by brzęczał nad tobą, gdy śpisz.
 

- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr, 

wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą 

na skrzypiących zawiasach.
Jak to, zapomniałeś? 

Miałąm na sobie zwykłą szarą suknię 

spinaną na ramieniu
. - I natychmiast potem 

niebo pękło w stubłysku. J
akże mogłam wejść, 

przecież nie byłeś sam
. - Ujrzałem nagle 

kolory sprzed istnienia wzroku. -
Szkoda, 

że nie możesz mi przyrzec
. - Masz słuszność, 

widocznie to był sen. -
Dlaczego kłamiesz, 

dlaczego mówisz do mnie jej imieniem, 

kochasz ją jeszcze?
O tak, chciałbym, 

żebyś została ze mną. -
Nie mam żalu, 

powinnam była domyślić się tego.
 

- Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę. 

- I to już wszystko? - Nikogo jak ciebie. 

- Przynajmniej jesteś szczera. -
Bądź spokojny, 

wyjadę z tego miasta.
Bądź spokojna, 

odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce. 

- To stare dzieje, ostrze przeszło 

nie natruszająśc kości. -
Nie ma za co, 

mój drogi, nie ma za co.
- Nie wiem 

i nie chcę wiedzieć, która to godzina

 nic dodać...
kolczatka : :