Archiwum wrzesień 2005

ten dzień nie był taki do końca mój, ale jednak.

'zabiłam komara na twoją cześć:P'

dwa kasztany. 'jak je zobaczyłam od razu pomyślałam o tobie, musiałam ci je dać:P'

telefon na polskim. później dwa inne.

"znajomości w rewie, w warszawie i chuj wie gdzie jeszcze:P"

słodka kartka w zebry

może nie są aż tak potrzebne...

plus trzy szampany.

rozbryzgująca się woda spod kopyt.

na stanie 2 butelki 0.5 absolwenta i 2 pasy bezpieczeństwa. brak sprzączek. jakichkolwiek. pomimo tego i tak jestem szczęśliwa. sama nei wiem czemu.

dzisiaj przez jedno słowo i obraz. cypel. tyle wystarczyło. ale to nei to słowo.

nie wiem co mi jest. taki głupi stan. ale...

cóż za zmiana poglądów.

dzikie szaleństwa i chwalenie tego, że się wcześniej nei zaczęło.

lipa by była.

totalne olewanie wszystkiego i chcęć poszalenia z używkami. różnymi.

ale posiadanie wszystkiego gdzieś jest pozytywne.

miłe zajebane banie.

waskie, maleńkie, czerwone i nie tylko. oczy.

15.30. park. wielka woda. jej okolice. szampan i co i kto jeszcze?

teraz ten zapach będzie konkurował z balsamem o zmaku trawy. i fajek. taki lekko gorzki. nieokreślony. specyficzny.

nie zgadzam się z tym. z Tobą.

wdech i wydech. nie za duzo. wystarczająco.

kolejny fetysz. te oczy.

do szkoły.

wdech i wydech to metoda dzisij modna.

było miło. mogło być milej.

dziwnie sie potoczyło. małe zdziwienia

i mówie, mówie, mówie.

a raczej mówiłam.

bez weny. tak ostatnio

kolczatka